Dziewczyna z pociągu Paula Hawkins
Witajcie
![]() |
Okładka: Świat Książki |
Po dwóch innych postach wracam
do Was z pierwszą w tym roku recenzją. Wiem, że nie jest to
zawrotne tempo biorąc pod uwagę, iż mamy już marzec, jednak nie
miałam ostatnio czasu ani zbytniej ochoty na czytanie. Niemniej
jednak nawyk zwyciężył i powstała ta oto recenzja.
„Dziewczyna z pociągu” nie była dla mnie priorytetem czytelniczym. Oczywiście o niej słyszałam, jednak nie odczuwałam szczególnej potrzeby zapoznania się z nią. Znalazła się w moich rękach za sprawą współlokatorki, która chciała obejrzeć ze mną ekranizację, jednak zastrzegła, że najpierw muszę przeczytać książkę.
„Dziewczyna z pociągu” nie była dla mnie priorytetem czytelniczym. Oczywiście o niej słyszałam, jednak nie odczuwałam szczególnej potrzeby zapoznania się z nią. Znalazła się w moich rękach za sprawą współlokatorki, która chciała obejrzeć ze mną ekranizację, jednak zastrzegła, że najpierw muszę przeczytać książkę.
Czytałam ją niemiłosiernie
długo, na pewno ponad miesiąc. Nie wiem do końca, czym to było
spowodowane, może nawałem innych spraw, może sesją, a może po
prostu tym iż nie byłam do niej przekonana.
Książka Pauli Hawkins
opowiedziana jest z perspektywy trzech kobiet pozornie powiązanych
ze sobą jedynie miejscem zamieszkania- małym miasteczkiem położonym
z dala od londyńskiego zgiełku. W trakcie trwania powieści na jaw
wychodzi znacznie więcej intrygujących koligacji.
Akcja utworu jest nieliniowa i
przerywana licznymi retrospekcjami. Główne wątki osadzone są
jednak w latach 2012-2013.
Przez znaczną część opowieści
towarzyszy nam Rachel – kobieta uzależniona od alkoholu, której
życie praktycznie legło w gruzach. Czemu o tym wspominam? Ponieważ
fakt jej choroby oraz sytuacja życiowa mają istotny wpływ na
rozwój historii a także pozostawiają otwartą furtkę naszym
przypuszczeniom: "co by było gdyby?”, a jest nad czym gdybać.
Historia układa się w taki sposób, że każda nawet niewielka
ingerencja mogłaby doprowadzić do innego, a nawet kilku innych
zakończeń (zdaję sobie sprawę, że dla niektórych są to tylko
pobożne życzenia). Mimo iż autorka największą moc sprawczą
przypisuje Rachel, także Anna i Megan mogły stać się przyczynkiem
zmiany finału. By nie zdradzić więcej (a jestem już na dobrej
drodze by napisać o jedno ISTOTNE zdanie za dużo) przejdę do mojej
subiektywnej oceny książki.
Przed napisaniem tej recenzji
zapatrywałam się na tę pozycję nieprzychylnie, zwyczajnie mi się
nie podobała. Jednak po jej ponownym przejrzeniu dostrzegłam kilka
elementów, które umknęły mi wcześniej. Na początku ilość
faktów zwłaszcza z przeszłości kobiet wydawała mi się zbyt duża
i miejscami niepowiązana. Później jednak zrozumiałam ich rolę i
z każdą kolejną stroną układanka stawała się coraz bardziej
kompletna,choć nadal uważam, że niektóre z wątków nie wniosły
do fabuły niczego odkrywczego i istotnego. Mimo iż zakończenie
można było przewidzieć na długo przed finałem to nie było ono
oklepane, przynajmniej ja nie spotkałam się wcześniej z podobnym.
„Dziewczyna
z pociągu” jest dla mnie książką przeciętną. Zamysł był
dobry, może nie oryginalny ale z pewnym potencjałem. Szkoda tylko,
że autorka go nie wykorzystała. Tak jak napisałam wcześniej
historia pozwalała na wiele więcej niż poprowadzenie czytelnika za
rączkę po dokładnie wytyczonej trasie. Podsumowując, w moim
mniemaniu książka nie zasługuję na notę wyższą niż 5. Zbyt
wiele tu zmarnotrawionego potencjału i średnich rozwiązań. Czy ją
Wam polecam? Cóż, jeśli chce się być na bieżąco z
bestsellerami to wypada tę książkę przeczytać. Jeśli nie, można
się bez niej spokojnie obejść.
8 komentarze